Jaka jest granica przyzwoitości? Czy można ją zdefiniować? Czy po jej przekroczeniu możliwy jest powrót do normalności?
Wiem, że stawiając takie pytania i próbując podjąć tak skomplikowany problem etyczno-moralny, sam nie uniknę lustracji. Zakładam, że ja nie mogę się zlustrować i tę czynność pozostawiam Wam, Szanowni Czytelnicy. Mam wszak sumienie, które jest piętro wyżej od lustracji. Z nim muszę żyć, z niego będę się kiedyś rozliczał przed Tym, który wierzę, że jest bezbłędny. Nie odbieram jednak innym prawa do oceniania mnie, ale będę się upierał co do kryteriów oceny, poziomu wiedzy i przygotowania merytorycznego oceniających. Oni także zostaną poddani tej procedurze – jeżeli nie teraz, to na końcu.
Do czego zmierzam? Otóż zależy mi tylko na obiektywnej ocenie, do której potrzebna jest też informacja, a co najważniejsze tzw. „neutralni audytorzy”. Uważam, że jest szansa, aby taką funkcję spełniło społeczeństwo. Nie pojedynczo, nie z ukrycia w rubryce „Ludzie mówią”, nie za plecami bez obecności oskarżonego, nie plotkując i pomawiając! Wobec tego jak?
Mam nadzieję, że wiem – otóż do rozpoczęcia cyklu moich publikacji, który ten artykuł otwiera zainspirowali mnie autorzy programu „Przejrzysta gmina”. Zrozumiałem, że aby być ocenianym należy wdrożyć kilka zasad, którymi powinno się bezwzględnie kierować. Zasada przejrzystości, przewidywalności, rozliczalności, fachowości, braku tolerancji dla korupcji i zasada partycypacji to zbiór, który może stworzyć podstawy do obiektywnych ocen i przejrzystego działania. Wiele zapisów zawartych w programie już realizujemy. Są one jednak „porozrzucane i nieskondensowane” – stąd nieczytelne i być może budzące obawy co do intencji i celów ich stosowania.
Dlaczego celowym byłoby wprowadzanie zasad określających „przejrzystą gminę” i co mają one wspólnego z granicą przyzwoitości?
W najprostszy sposób mogę na te pytania odpowiedzieć przeprowadzając analizę sytuacji, która zaistniała w Chojnicach. Mógłbym długo argumentować dlaczego Opozycja jest nieprzyzwoita, ale moi adwersarze czyniliby to samo. Obiektywny słuchacz tej polemiki musiałby przeanalizować wiele zdarzeń i dokumentów, musiałby być przede wszystkim obiektywny, a to wymaga czasu i zaangażowania. Dla wprowadzania zasad, którymi mamy się wszyscy kierować trzeba zrobić „grubą kreskę” pod sporami i waśniami. Nie można sądzić, tak jak koledzy z Wyborczego Forum Samorządowego, że program „Przejrzysta gmina” wprowadza się tam, gdzie nie ma problemów, gdzie nie ma takiej opozycji jak oni czy takiego burmistrza jak ja. „Gruba kreska” to nie jest z mojej strony „zasłona dymna” lub wycofanie się z czegokolwiek. Ja zdania nie zmieniam. Dalej twierdzę, że panowie radni z WFS-u działają w wielu sprawach na szkodę Chojnic. Mają zresztą silnych protektorów, w których rękach są lokalne radio i telewizja kablowa. Różnimy się tym, że ja chcę wprowadzenia zasad, którymi będę się kierował, a koledzy z opozycji nie chcą, bo uważają, że „nie jesteśmy przejrzyści”. Przyjęcie zasad, czyli wspólnego „układu odniesienia”, jak mawiał Izaak Newton, prowadzi do uczciwej i obiektywnej oceny, również ludzi z zewnątrz. Chyba tego opozycja boi się najbardziej. Wygodnie jest oskarżać, bo to każdy może, trudniej jest winę udowodnić. Co to za społeczeństwo, w którym nie ma zasad lub które mówi, że „zasady są potrzebne, ale my nie jesteśmy gotowi”?
Andrzej Mielke napisał do Adama Michnika i stwierdził, cyt.: „przedstawiam Panu osiągnięcia burmistrza Finstera i jego zaplecza politycznego”. Do pisma dołączył kilka innych, które sam wybrał. Jakiej zasadzie hołduje ten Pan? Przychodzi mi do głowy tylko przypowieść o „kalaniu własnego gniazda”.
Dobrze więc! Jeżeli nie mogę razem z opozycją określić wspólnych zasad, bo uważa mnie za człowieka nieprzyzwoitego, to spróbuję budować partnerstwo społeczne wokół programu „Przejrzysta gmina”. Wierzę, że są ludzie, których interesuje problem komunikacji społecznej i określenie nowych – przejrzystych relacji.
Tak jak napisałem na wstępie: wszyscy będą oceniani, ja pierwszy – zgoda, ale oceny nie unikną też panowie z WFS-u.
Chcą jej uniknąć, ponieważ powiedzą społeczeństwu, że to nie ich program.
Po XII sesji rady miejskiej sądziłem, że Chojnice nie wejdą do I etapu (laboratorium) programu „Przejrzysta gmina”. Byłem szczery w stosunku do ludzi, którzy mnie zaprosili do Gazety Wyborczej. Mówiłem o problemach, nic nie ukrywałem. Potwierdziłem, że jestem kontrowersyjny dla wielu, opiniowałem, proponowałem nowe rozwiązania. Opozycję zabolało, że Gazeta Wyborcza i Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej nazwały mnie „doświadczonym działaczem samorządowym” i zaprosiły do udziału w dyskusji na temat przyjętego modelu.
Po analizie zaistniałej sytuacji i dzięki postawie panów: Andrzeja Mielke, Sławomira Rząski, Marcina Wenty i Zdzisława Januszewskiego mamy chyba wielką szansę, aby zakwalifikować się do „ laboratorium”. Takiego paszkwilu jak ten, który Panowie z opozycji wysłali „ na mnie i moje zaplecze polityczne” chyba nikt się w Wyborczej i w Fundacji nie spodziewał. Jak będzie – zobaczymy.
I jeszcze jedno potrzebne założenie. Politykę zostawiamy za drzwiami. Liczą się tylko Chojnice. Autorzy listu do Adama Michnika napisali, że byłem w Unii Wolności, w Solidarności, a teraz jestem w SLD. Jakie to ma znaczenie dla przejrzystości? Dzisiaj współpracuję w Radzie Miejskiej z Solidarnością i SiS Samorządni, w którym są ludzie z Unii Wolności. Nie powinienem? Jeżeli tak, to dlaczego? Warto się tego dowiedzieć, chyba że ból głowy panów z WFS polega również na tym, że nie mogą mnie wyalienować ze społeczeństwa – oczywiście razem z „moim zapleczem”.
Reasumując – wyciągnąłem rękę, proponuję „grubą kreskę”, a co w zamian? List do Adama Michnika z wątkami mojej biografii.
Dziękuję Wam Panowie!
Arseniusz Finster